poniedziałek, 15 października 2012

Szok, czyli jednak mam jakis plan.

Jak wielokrotnie przyznawałam na tym blogu ostatnimi czasy biegałam (albo właściwie nie biegałam) bez planu. Czasem zainspirowałam się jakimś treningiem i go sobie odtwarzałam na własne potrzeby, aby się nie zanudzić. Ale spójrzmy prawdzie w oczy - po 17 czerwca, czyli biegu AVON kontra przemoc w Garwolinie moje "treningi" są bez ładu i składu. Wróciłam z gorącego Garwolina rozczarowana i brakowało mi motywacji. Odkryłam za to rower, wiele kilometrów przekręciłam krajoznawczo. Co ciekawe - w zawodach startowałam dwa razy od tego czasu, w Pierwszej Dyszce w Lublinie i w Biegu Trzech Kopców w Krakowie. Obie te imprezy wyszły super, zaskakująco dobrze jak na brak przygotowania. Czyli coś tam mięśnie pamiętają...:)

Krakowskie kopce dały mi potężnego kopa. Że mogę i mam siłę - bardziej taką wewnętrzną ;). Efektem tego poczucia było też małe szaleństwo - zapisanie się na Cracovia Maraton... Ale też rozpoczęcie treningów solidnych! Na pierwszy rzut poszedł plan ze strony bieganie.pl - 10 km w 50min. Kończy się pod koniec roku, czyli start docelowy wypada w biegu sylwestrowym w Krakowie. Szczerze mówiąc nie tak bardzo wierzę, że uda się tą 4 z przodu zobaczyć, ale wynik rzędu 50 - 55 min będzie ok. Bez ciśnienia! Pierwszy sprawdzian jak idzie plan już 18 listopada w Lublinie, na Drugiej Dyszce. Zobaczymy, czy jest progres.

Co do planu - pierwszy tydzień za mną. Najpierw było 11km wolnego rozbiegania, które dobrze mi zrobiły po kopcach. Miał to być drugi trening, ale ostre interwały wydawały mi się zbyt wymagające dwa dni po zawodach... Tempo dostojne, 6:21/km. Tętno trochę szalało - chyba regeneracja jeszcze trwała, ale średnio wyszło ok. Kolejny trening już taki łatwy i przyjemny nie był - trzy kilometrówki, miały być w tempie 4:48/km, ale uznałam że jak wyjdą ok. 5/km też będzie ok. Z marszami pomiędzy wymęczyłam kolejno: 4:53, 4:56, 4:47. Poza tym ubrałam się za ciepło a słońce grzało, więc komfort był marniutki. Ostatni trening zeszłego tygodnia był w niedzielę - 7km trochę żwawiej niż wtorkowe wolne bieganie. Wyszło w tempie ok 6:12/km z teoretycznie tym samym tętnem, ale to oszustwo jedno wielkie - bo szczęścia do świateł zupełnie nie miałam, czerwona fala na całej długości.

Jak na razie jest ok, interwały wymagające ale może jak się trochę otrzaskam z szybkością będzie łatwiej. Oby tak dalej:)

PS. Zaczęłam też ćwiczyć z filmami Ewy Chodakowskiej... Aż sama się sobie dziwię, bo fitness mi nigdy nie odpowiadał. Ale jej programy są super, dają wycisk i nie są nudne. Wypróbowałam "Killera" i "Skalpel". Dwie zupełnie różne sprawy. Killer - wytrzymałościowy, ostry wycisk przez 40min. Skalpel - to raczej wzmacnianie mięśni, modelowanie sylwetki. Ale oba są super, będę stosować i polecam innym!

3 komentarze:

  1. podziwiam za ten maraton :) i to jeszcze start w kwietniu, gdzie zimowe przygotowania też są specyficzne... powiem tylko: GRATULUJĘ! Już teraz, odważnej decyzji i zaciskam z całej siły kciuki :) na Cracovię się nie piszę, raczej coś w 2 połowie roku mi się widzi, może Warszawski albo Poznań... a w ramach maratonu Cracovia jest też półmaraton?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kto lubi, mi najlepiej wychodzi bieganie właśnie zimą - łatwiej mi o systematyczność, bo nie ma pokusy, aby w skały pojechać lub jeździć rowerem po okolicy;). A co tam będziesz odkładać, zapisz się to będzie motywacja... :) A co do połówki - jest Półmaraton Marzanny w Krakowie w marcu, w zeszłym roku był wtedy co w Warszawie - chyba ostatni lub przedostatni weekend. Od zeszłego roku trasa wiedzie przez miasto, nie kółka dookoła Błoni, jak kiedyś. Nie biegłam, ale myślę że może być fajny. I nie płacą mi za reklamę... ;)

      Usuń
    2. I see ;) w sumie ja tez lubię bieganie zimą... oj kusisz, kusisz... przemyślę i jakby coś to dam znac ;)

      Usuń