poniedziałek, 11 marca 2013

Pół roku w jeden tydzień

Źródło: Tumblr

Wykończy mnie ta pogoda psychicznie. W środę biegałam w spodniach do kolan i koszulce z krótkim rękawem... A w niedzielę była już regularna śnieżyca. Krótko o treningach i mała nowość na zakończenie...

Wtorek, bieg z narastającą prędkością
Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyjęłam wkładkę z moich butów - pewnie gdzieś to kiedyś wyczytałam na forum. No i prawda - zrobiły się o wiele bardziej elastyczne, miałam wrażenie że stopa lepiej wyczuwa podłoże. No ale w związku z tym jakoś automatycznie biegło mi się szybciej... W związku z tym to BNP trochę szarpane wyszło. Rozkład też inny: 15/10/5/5/5/5min, kończyłam już po jakieś 4:50 - 4:55/km.

Środa, bieg w założeniu luźny
To była ta wiosna, gdzie to w krótkim rękawku biegłam. Wybrałam się w dawno nie obiegane tereny, odrobinę podmiejskie. I zamiast regeneracyjnego luźnego biegu było nieco walki o przetrwanie - błoto, w którym się zapadałam do kostek a następnie jakiś kilometr ostrego podbiegu... W każdym razie 12km nabiegałam i miałam wrażenie, że nawet odrobinę się opaliłam;)

Piątek, pierwszy "grzech" tego roku
W piątek zasypało mi miasto, ale postanowiłam być twarda i interwały zrobić. Opcja jedyna możliwa - siłownia i ta okropna kręcąca się taśma... W sumie nie wiem ile przebiegłam, bo po zrobieniu pauzy na dogrzanie mięśni po 10minutach bieżnia się wyłączyła... Ale z treści to było 6 powtórzeń po 2,5min w tempie 12km/h. 

Niedziela, głównie trening psychy
Miałam ambitne założenie przebiec 25km, ostatni większy wysiłek przed połówką w Warszawie. Ale te moje założone kilometry topniały w oczach kiedy się zbierałam... Zasypane chodniki, śnieżyca, silny wiatr - warun raczej kiepski. Udało mi się wymęczyć prawie 22km (bez 300m), ale zrobiłam to tylko w celu wzmocnienia "głowy" - nogi raczej na tym ucierpiały, ślizgając się i babrząc w brei pośniegowej po kostki.

W tygodniu 50km, 1 wspinanie i 1 ćwiczenia siłowe w warunkach domowych. Mam nowy zestaw który postaram się dorzucić 2 lub 3 razy  tygodniu. Biegowe obciążenia już wytrzymuję bez ogromnego zmęczenia, myślę że spora w tym zasługa jedzenia - o tym słów kilka niżej.

Postanowiłam się chwilę zająć "dietą" - w sensie tym co jem bardziej niż tym czego mam nie jeść, aby schudnąć - bo nie chcę tracić wagi (no może max 2kg;). Poniżej wypiska przeciętnego dnia: 


Wyliczyłam zapotrzebowanie kaloryczne - wyszło ok 2300 kcal przy treningu 3-5 razy w tygodniu. Chyba dużo? Sama nie wiem, raczkuję w tej tematyce. Sygnalizuję tematykę, aby ją wkrótce rozwinąć jak się czegoś więcej nauczę. Na pewno lepiej się czuję, kiedy staram się jeść trochę więcej. Pierwszy dzień zapiski wyszło mi, że zjadam 1500kcal... Teraz staram się częściej i więcej. Zobaczymy jak ten eksperyment przyjmie waga;)

 

1 komentarz:

  1. To widzę, że obie tak trenowałyśmy psychy w niedzielę :) fajnie masz to wszystko rozplanowane co do dnia, kiedy interwały, kiedy BNP. Mam nadzieję, że przed maratonem też się tak "ogarnę" :)

    OdpowiedzUsuń