środa, 2 stycznia 2013

Oby nie pechowa 13

Tym samym już mamy nowy rok. Jak to się stało?;) Jak w temacie - mam nadzieję, że nie będzie pechowy. Ten rok to ambitne plany - debiut w maratonie i plan na porządnie przewspinane wiosnę i lato w skałach.

Co tam się u mnie sportowego działo? Dwa przedostatnie tygodnie grudnia po sukcesie dwóch piętnastek pod rząd jakoś samoistnie stały się roztrenowaniem (że co? po czym?;). Wspinałam się dużo na panelu, trochę ćwiczyłam w domu, więc nie było tragedii. Tydzień wigilijny to w połowie cudo - trzy dni pod rząd prawdziwego krosu po lesie! Dystanse nie powalające, w sumie ze 20km się uzbierało - ale wysiłek spory, bo albo roztopy albo lód. No i piękne widoki - coś niesamowitego. Druga połowa tygodnia już nieco gorzej... W czwartek ból gardła, katar i masakra ogólna. Tak się z tym bujałam aż do niedzieli - w sobotę nie mogłam mówić, więc w niedziele do lekarza. Antybiotyk na 3 dni... A wspominałam, że to było dzień przed Sylwestrem?;) Także zabawa mało szampańska... 

Tak więc dotarliśmy do środy, dzień na szczęście już bez antybiotyku. Myślałam o ściance, ale chyba Skalpel będzie lepszym wyborem. To miał być pierwszy tydzień mojego planu maratońskiego, ale chyba zacznę od wtorku dopiero - no, może skuszę się na coś krótkiego w weekend. Do wielkiego M jeszcze jakieś 4 miesiące, więc nie jest tak źle no nie? ;) Chociaż... Jak czytam blogi niektórych debiutujących również w tym roku to trochę się boję swojego nieogarnięcia na dziś.

Zdrowia Wam życzę w tym roku!

1 komentarz:

  1. Kasia, ja tez zabieram sie za plan maratonski. zaczynam od 2-giego tygodnia, bo przegapilam, ale tragedii nie ma bo plan sie lajtowo zaczyna.

    Wszyscy z tym Skalpelem leca.. chyba sprobuje;))

    OdpowiedzUsuń