poniedziałek, 17 września 2012

Kiedy marzną stopy czyli jak nie odmrozić się jesienią/zimą

Od kiedy pamiętam marzną mi stopy. Śpię w skarpetkach przez 90% roku (zdejmuje tylko wtedy, kiedy noce są niezwykle upalne i duszne). Często nie mogę zasnąć, gdy o tych skarpetkach zapominam. O dłoniach nie wspominam, bo zwykle są zimne jak lód. A rękawiczek w których byłoby mi cieplutko i komfortowo w każdych warunkach jeszcze chyba nie wymyślono. Takie wyznania poczyniłam zachęcona jesienną aurą za oknem. Jak więc żyć i sport uprawiać przy okazji?

Do pierwszej zimy biegowej szykowałam się jak na wojnę. Zresztą, nie zimy a już późnej (zimnej) jesieni. Ocieplane spodnie z misiem w środku, polar, bluza, kurtka wiatrówka, ciepłe skarpetki. Rękawiczek nie kupiłam, do dziś nie wiem czemu, ale jak się później okazało - całkiem słusznie. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy po pierwszym takim wyjściu wróciłam przegrzana i spocona... Stopniowo uczyłam się ubierać warstwy, szukać odpowiednich konfiguracji. I w końcu przyszło oświecenie....

Biegając - NIE MARZNĘ! Dla biegaczy to zdanie wyda się śmieszne w swej oczywistości. Wiadomo - wykonujemy wysiłek, "ogrzewamy się", napędzamy nasze maszyny i jakoś leci. Ale przed erą regularnego biegania podzielałam pogląd większości społeczeństwa - nie należy biegać kiedy jest zimno, bo można się poważnie rozchorować, odmrozić kończyny i po prostu cierpieć. Ciężko sobie to teoretycznie wyobrazić, że biegacz odpowiednio ubrany, hasający po świeżym śniegu jest tak na prawdę w bardziej komfortowej sytuacji niż np. osoba czekająca na autobus na przystanku. My, biegacze - mamy swoje własne ogrzewanie ;) 

Kilka uwag do powyższego. Aby nie marznąć należy:
- ubrać się odpowiednio do temperatury i wiatru, w ubrania oddychające i odprowadzające pot na zewnątrz;
- unikać dłuższych przerw w wysiłku (np. zatrzymywania się) aby nie się nie wychłodzić;
- odpowiednio dobrać czas wysiłku - dwugodzinny bieg przy -15 stopniach to dla niektórych może być przesada (choć wiele zależy też od osobniczych preferencji i wrażliwości);
- znaleźć temperaturę przy której mówimy STOP bieganiu na zewnątrz. Jest tak wiele wytycznych (- 15, -20?), że nie przytoczę dokładnych wskazań. Radzę poczytać więcej i dostosować do siebie.

PS. Mój tydzień ostatni jakiś taki nijaki... 4 x ściana, 2 x rower sportowo/wycieczkowo (75km), przez 5 dni w tygodniu przemieszczałam się transportowo rowerem po mieście (jakieś 65km). Bieganie było niestety tylko 2 razy... Raz zrobiliśmy z W. sześć czterysetek na stadionie, powychodziły ładnie - jakoś po 1:50 i mniej a raz pobiegałam po lesie z elementami siły - skipy, wieloskok w wydaniu z WF i sprinty z górki (to nowość, ale fajna!). Ale w sumie w tygodniu tylko 13km... :( Słabo. Miało być wybieganie w niedzielę, ale plan dnia się ścieśnił i z wyrzutów sumienia ruszam dziś.

1 komentarz:

  1. też strasznie marzną mi stopy i lubię spac w skarpetkach ;) a co do biegania w zimie, to taka moją 'prywatną' granicą jest -20, przy -15 jeszcze biegam, ale wiadomo, wolniej... sunę wówczas jak lodowa góra ;) - co do ostatniego Twojego tygodnia bym się nie martwiła - ścianka, rower, sprinty na stadionie = jak dla mnie jest git :)) urozmaicenie i dobra zabawa :)

    OdpowiedzUsuń