poniedziałek, 20 sierpnia 2012

1. Półmaraton Chmielakowy, Krasnystaw 18.08.2012

Aby rozwiać wątpliwości - ja nie biegłam.. Ale przyglądałam się bacznie, robiłam zdjęcia. I co jeszcze to na zdjęciu później... ;)

W końcu coś się zaczyna dziać na tej naszej Lubelszczyźnie. Dziki Maraton (w przyszłym roku już pierwszy lubelski!), cykl "Cztery Dychy do Maratonu" (pierwsza 9 września, zapraszam do Lublina) i teraz ten półmaraton chmielakowy. Oczywiście to nie jest tak, że biegów nie było wcześniej - były, ale miały charakter zdecydowanie nie masowy. Wielu zawodników z Ukrainy, mało startujących i wyśrubowane czasy. Takim średniakom jak ja głupio było startować i wlec się na końcu... Ale do Chmielaków wracam.

Co było na +?
- sprawne biuro zawodów, jeśli przyjechało się odpowiednio wcześnie (trudno się dziwić, że jest kolejna jeśli w ciągu ostatnich 5minut pracy biura ok 30 biegaczy chce odebrać pakiet);
- fajny pakiet startowy - z napojem, batonem, paluszkami Lubelli;
- sprawna organizacja, brak opóźnień;
- trasa podobno była pagórkowata, umieszczam to też jako +, zależy co kto lubi;);
- burmistrz wręczający medale;
- piwo na mecie:) jak Chmielaki to Chmielaki!;
- dużo nagród do rozlosowania;

Co mogło być lepiej (i pewnie będzie w przyszłym roku):
- słabe zabezpieczenie medyczne - zawodnik, który zasłabł na 100m przed metą czekał podobno jakieś 20min na pomoc... (co ciekawe - czekał już na mecie, bo wcześniej wsparli go inni biegacze i doporowadzili do mety, aby bieg ukończył);
- zamieszanie w losowaniu nagród - jeśli osoby, które wylosowały nagrodę nie były obecne to nie było ponownego losowania.. Z jednej strony rozumiem, ale jeśli ktoś jest z daleka i już wyjechał?
- mało startujących kobiet! (ale to już nie wina organizatorów...)
- numery startowe do zwrotu na mecie.. Szkoda, ja lubię zatrzymać je na pamiątkę.

Startował mój W., zrobił życiówkę mimo niełatwej trasy i niesprzyjającej pogody. Imprezę oceniamy bardzo pozytywnie, widać że została zorganizowana z zaangażowaniem. W przyszłym roku też będziemy, jeśli tylko czas pozwoli!

PS. Zmotywował mnie bieg w którym nie wystartowałam... W sobotę 11km po 6:10/km na zadziwiająco niskim tętnie a dziś (poniedziałek) czterysetki. Tylko 3, na oswojenie z szybkim bieganiem. Weszły w 1:45/1:40/1:40. Fajnie, tęskniłam za tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz