Korzystając z wolnej chwili na wywczasie wioskowym sklecam słów kilka o mojej małej wyprawie bieszczadzkiej. Góry te poznałam dość dobrze dwa czy trzy lata temu kiedy to zupełnie spontanicznie się tam wybrałam po raz pierwszy w życiu. Kupiłam mapę, poczytałam o "klasykach" i przez 3 czy 4 dni wraz z koleżanką ostro napierałam po szlakach. Wspominam teraz ogromne zainteresowanie, jaki wzbudzałyśmy... Dwie młode dziewczyny z wielkimi plecorami i dużo kilometrów. Przygód było wiele i wiele ciekawych ludzi spotkałyśmy. Na przykład chłopaka wędrującego po Bieszczadach śladami zmarłego przyjaciela i jego dziennika... Coś niezwykłego. Co do tych wielu kilometrów - wspomnę tylko, że udało się nam zaliczyć: Połoninę Wetlińską, Małą i Wielką Rawkę, Kremenaros, Tarnicę niebieskim szlakiem i Bukowe Berdo. I to wszystko w czasie tak krótkiego wyjazdu!
Potem jakoś się nie składało i po raz drugi pojawiłam się w Bieskach na początku lipca. Wierząc w dobrą pogodę ulokowaliśmy się na polu namiotowym w Ustrzykach Górnych. Hm.... Żeby ująć to delikatnie - sanitariatom daleko było od standardów domowych. Ale jakoś to przetrwaliśmy. Tak jak i trwającą 7 godzin podróż. 7 nocnych godzin, dodam.
Dzień 1 - "Lajtowe" rozruszanie
Brzegi Górne - Połonina Caryńska - Ustrzyki Górne (15 punktów GOT)
Nasz plan na dziś zmieniał się w autobusie wiele razy. Albo najpierw drzemka, potem jedzenie i w drogę. Albo jedzenie, spanie, spanie... Ale w końcu postanowiliśmy być twardzi. Tym bardziej, że oczy W. dosłownie się świeciły radośnie od kiedy zobaczyliśmy górki za oknem. Ruszyliśmy więc dzielnie. Zaskoczyło nas już jednak pierwsze podejście. Oj, zasapaliśmy się po prostu... Pierwsze kilometry chyba zawsze bolą;) Na Połoninie sporo ludzi, ale to chyba standard (jedna z krótszych tras). Ale naleśniki z jagodami w barze na naszym polu wynagrodziły wszelkie trudy :)
Dzień II - Kiedy pada, dzieci się nie nudzą
Sanok
Dzień III - Najdłużej i "najudaniej" ;)
Wołosate - Halicz - Przełęcz Goporowców - Tarnica - Szeroki Wierch - Ustrzyki Górne (30 pkt GOT)
Wędrówka długa, ale cudna. Na nudę nie można narzekać, bo albo w górę, albo lekko w dół - różnorodność jednym słowem. Na Haliczu skonsumowaliśmy kabanosy z ogórkiem, którego sobie obraliśmy i pokroiliśmy rano w schronisku - oj, widziałam te zazdrosne miny współchodzących... ;) Ciekawe obserwacje socjologiczne też można poczynić. Każdy kto chodzi po górach wie, że to w dobrym zwycza
Dzień IV - Przerwana piękność
Widełki - Bukowe Berd0 - Muczne (13 pkt GOT)
Droga nam się zaczęła śmiesznie. Jedziemy w autobusie do tych Widełek, jedziemy, jedziemy... Nagle W. prosi, abym zapytała czy daleko jeszcze do tych Widełek, bo on pamięta, że było całkiem blisko. Na moje pytanie kierowca nieciekawie prychnął "Proszę pani!" i okazało się, że to jakieś trzy wioski temu. Na szczęście do stopa mieliśmy tego dnia wyjątkowe szczęście (co okaże się także później). Dziś miała być najpiękniejsza trasa - bezdyskusyjnie tak orzekliśmy.
O dniu ostatnim już nie piszę, bo był mało ciekawy - pakowanie i bus. Napiszę tylko dlaczego nie poszliśmy w góry nawet na krótką trasę, chociaż transport był o 17. W nocy były paskudna burza. Rano W. z nadzieją sprawdza buty. Zasmucił się bardzo, jak zobaczył, że zamokło nam po jednym bucie... Jeden mój i drugi W..... Także z pewnym takim smutnym humorem zakończyliśmy ten wyjazd;)
Ps. Brak zdjęć z dnia trzeciego, więc obok niego znajduje się zdjęcie z dnia czwartego. Gdyby ktoś był dociekliwy ;)
Podoba mi się Twoje podejście do tematu i stwierdzenie, że góry są dla wszystkich (oczywiście, jeśli potrafią je uszanować i odpowiednio się zachować. Są ludzie którzy narzekają że Tatry są zadeptane, takim ludziom najchętniej bym powiedziała: to wyjdź w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie a przekonasz się, że tak nie jest.
OdpowiedzUsuńZgłaszam sprzeciw co do "zarządzania" wycieczki do Sanoka! To była propozycja, na którą przystałem :P
OdpowiedzUsuń