Teoretycznie od poniedziałku pracuję. A że to praca w domu i od zlecenia do zlecenia to zdecydowanie moje sportowe życie się bogaci - ćwiczę tyle, ile dawno już nie ćwiczyłam! Z powodu braku czegokolwiek do robienia urozmaicam sobie życie jak mogę...
Po pierwsze - powolny, ale systematyczny powrót do biegania. Poniedziałek, wtorek i czwartek to jak dotąd dni biegowe. Chciałabym jeszcze jeden, może dwa. Taktyka nowa - jak najwięcej górek, także robię moją górską pętelkę zawzięcie. Ponad 5km, w zależności od wariantu od 5,5 do 5,9km. Raz (we wtorek) zrobiłam nawet cegiełkę rower - bieg - rower (odpowiednio 15 - 5 -15). Bieganie było w terenie i muszę przyznać, że ciężko było się rozkręcić. Ale za to powrót rowerem to sama radość - czuć jak mięśnie się same masują...:)
Po drugie - rowerowanie pokochałam na całego... We wtorek wspomniana cegiełka. Środa to wycieczka prawdziwa. Wybrałam się czerwonym szlakiem rowerowym do Nałęczowa, czyli jakąś połowę (całość leci do Kazimierza Dolnego). Wyszło 40km z dojazdami z i na dworzec. Piątek miał być relaksem. Ruszyłam późno, bo dobrze po 18 (przed 19?...) i chciałam zrobić podlubelską trasę z przewodnika, który pożyczyłam. A że niezbyt dużo czasu poświęciłam na analizę, oszacowałam, ze to tak z 30km będzie. Człowiek się uczy na błędach... :) Wracałam po ciemku, na liczniku ponad 45km.
Mam jeszcze karnet na siłownię na sierpień, i to do takiej siłowni która jest 5min ode mnie z mieszkania... Ale jakoś na razie czasu brak. Może w przyszłym tygodniu? Przydały by się jakieś lekkie obwody na całe ciało, do wszystkich dyscyplin i do noszenia plecaka w Tatrach pod koniec sierpnia.
Czas ruszać na wywczas wioskowy znów. Tym razem rowerem, coby nie wyjść z wprawy... :) Tam może porobię trochę zdjęć z wycieczek, lasy dookoła - cudo.
Po pierwsze - powolny, ale systematyczny powrót do biegania. Poniedziałek, wtorek i czwartek to jak dotąd dni biegowe. Chciałabym jeszcze jeden, może dwa. Taktyka nowa - jak najwięcej górek, także robię moją górską pętelkę zawzięcie. Ponad 5km, w zależności od wariantu od 5,5 do 5,9km. Raz (we wtorek) zrobiłam nawet cegiełkę rower - bieg - rower (odpowiednio 15 - 5 -15). Bieganie było w terenie i muszę przyznać, że ciężko było się rozkręcić. Ale za to powrót rowerem to sama radość - czuć jak mięśnie się same masują...:)
Po drugie - rowerowanie pokochałam na całego... We wtorek wspomniana cegiełka. Środa to wycieczka prawdziwa. Wybrałam się czerwonym szlakiem rowerowym do Nałęczowa, czyli jakąś połowę (całość leci do Kazimierza Dolnego). Wyszło 40km z dojazdami z i na dworzec. Piątek miał być relaksem. Ruszyłam późno, bo dobrze po 18 (przed 19?...) i chciałam zrobić podlubelską trasę z przewodnika, który pożyczyłam. A że niezbyt dużo czasu poświęciłam na analizę, oszacowałam, ze to tak z 30km będzie. Człowiek się uczy na błędach... :) Wracałam po ciemku, na liczniku ponad 45km.
Mam jeszcze karnet na siłownię na sierpień, i to do takiej siłowni która jest 5min ode mnie z mieszkania... Ale jakoś na razie czasu brak. Może w przyszłym tygodniu? Przydały by się jakieś lekkie obwody na całe ciało, do wszystkich dyscyplin i do noszenia plecaka w Tatrach pod koniec sierpnia.
Czas ruszać na wywczas wioskowy znów. Tym razem rowerem, coby nie wyjść z wprawy... :) Tam może porobię trochę zdjęć z wycieczek, lasy dookoła - cudo.
Fajnie mieć pracę gdzie czas jest nienormowany od do. A najgorsza jest taka praca gdzie ciągle wypadają jakieś dodatkowe zajęcia. Ja teraz jestem na urlopie i aż się boję co będzie z moimi treningami jak wrócę do pracy.
OdpowiedzUsuń