poniedziałek, 8 października 2012

VI Bieg Trzech Kopców

Wbiegłam proszę Państwa na te kopce! Dokładniej na dwa, jak już wspominałam, a z jednego zbiegłam. Pogoda zupełnie nie sprzyjała - padało od rana, było raczej chłodno. Ale nic to! Bieg był cudowny, dawno tak dobrze mi się nie biegło. Taki typowy bieg w odcinkach...

Odcinek 1 - Małe zaskoczenie, bo pierwszy kilometr... przemaszerowaliśmy. Zbieg z kopca Krakusa nie pomieścił tak wielkiej ilości uczestników. Może i dobrze, bo się dogrzaliśmy, ale z drugiej strony - czas byłby lepszy na pewno o ponad minutę gdyby nie te przestoje.

Odcinek 2 - Co za radość! Biegnę albo z górki albo po prostych bulwarach wiślanych. Tutaj rozwinęliśmy prędkości niezłe, szybsze niż moje obecne na dychę - kilka kilometrów po 5:30 - 5:40/km. Ale co ciekawe - raczej za to nie zapłaciłam w dalszej części biegu.

Odcinek 3 - A więc jednak to bieg górski. W centrum miasta, ale jednak górski... Zaczął się podbieg pod kopiec Kościuszki. Solidnie pod górę, noga za nogą. Najpierw mijamy cmentarz, chwila wytchnienia i dalej. Włączyłam muzykę, aby się skupić na rytmie i starać się te nogi jakoś podnosić. Udało się! Punkt z wodą, koniec podbiegu i marszu żadnego po drodze! Sukces!

Odcinek 4 - Odrobinę szalony... Śmiałam się sama do siebie, trochę mi aż było głupio. Góra, dół, ostre zbiegi z pilnowaniem zębów. Jakaż byłam szczęśliwa, że tam jestem! 

Odcinek 5 - Biegniemy, biegniemy aż tu nagle STOP... Krótki podbieg w lesie tak zabłocony, że aż zakorkowany. Trzeba przejść kawałek. Trochę mnie to wybija z rytmu. Trochę podchodzę po tym błocie i kawałek dalej bo w moich zupełnie nie trailowych butach to jednak szybciej idę niż sunę.

Odcinek 6 - META - to już ją słychać? Co tak szybko? Zobaczyłam tylko 11 kilometr i W. mówi, że słychać metę. Ja wciąż z mp3 na uszach, ale za chwilę tez usłyszałam. To lecimy! Łatwo nie było, starałam się przyspieszyć ale średnio to wychodziło. Jeszcze kopiec do obiegnięcia... ale zobaczyłam przed sobą kobietę, którą wcześniej wypatrzyłam do wyminięcia ale jakieś 3 km temu zniknęła mi z oczu. No to myk! Sprint przed metą się włączył i jesteśmy.

Dużo radości mam z tego medalu, o wiele więcej emocji niź na biegu ulicznym. Czas nie wiem czy dobry - wg. mojego zegarka 1:19:44 na ok. 13 km. Według oficjalnych wyników jakieś 1:20 i średnie tempo 6:07/km. Chyba nieźle jak na pierwszy raz i takie warunki? Życiówka w każdym razie :)

PS. Zapisałam się na M....

6 komentarzy:

  1. Gratulacje :) pewnie, że czas fajny, zresztą mniejsza o czas, najwazniejsza przygoda ;) Zapisałaś się na m...? You mean Maraton?? jak tak, to genialnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Tak, M to to co mówisz... Na razie boję się to wymawiać głośno, ale faktem jest, że numer startowy już mam! A Ty planujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie!! :)) Na jaki sie zapisałaś?? :)) oj, ja planuję, planuję ;) na razie na etapie planów się kończy, ale tak mi się po cichutku przyszły rok widzi... ale na razie szaaa ;)

      Usuń
    2. Cracovia Maraton, pod koniec kwietnia jest. Zapisz się też, to będzie motywacja... ;)

      Usuń
    3. kurde kusisz... a do Krakowa mam rzut beretem ;)

      Usuń
  3. Gratulacje!!! I powodzenia na M :) Zdradzisz coś więcej?

    OdpowiedzUsuń