Ale to mnie raczej nie dziwi, bo jako osoba raczej zadaniowa, jeśli już mam jakiś cel to motywacji raczej nie brakuje. Poza tym jak na razie plan jest taki, jaki być powinien - biegam tylko 3 x w tygodniu, więc jest miejsce dla innych sportów. 2 lub 3 razy jestem na ściance, codziennie (jeśli nie pada) poruszam się po mieście rowerem a od zeszłego tygodnia też ćwiczę w domu. Dziś krótkie podsumowanie drugiego tygodni. Planuję też wkrótce wpis kulinarny - premiera na blogu, ale zobaczymy:)
Zeszły tydzień zaczął się konkretnie - od interwałów. Ale zaczął się biegowo dopiero w środę, bo we wtorek padało. Na stadionie w końcu udało się utrzymać mniej więcej ładne tempo i dłuższe odcinki - 1,6 km x 2 wyszły w tempie 5:04 i 4:58/km (miało być 5/km). Więc chyba w miarę ok, a najważniejsze, że nie padłam na twarz;)
Przez obsuwę na "dłuższe" wybieganie ruszyłam następnego dnia. W czwartek zgodnie z planem 11km spokojnie, po 6:15/km. Powiecie, że mało to ma wspólnego z długim wybieganiem, ale przypominam że od kilku miesięcy w ogóle rzadko biegam cokolwiek więcej niż 10km. A poza tym kilkakrotnie miałam problemy z bolącymi piszczelami po nagłym zwiększeniu objętości. Wolę być ostrożna.
Finał tygodnia biegowego - 7km trochę żwawiej niż w czwartek. Tak miało być, ale pomyślałam że przypomnę sobie trochę bieganie po górach. Mam w okolicy taką super pętlę - niestety po chodnikach, ale ciągle góra, dół, góra a w pewnym momencie nawet góra bardzo-stroma przez bardzo-długo. Nie umywa się to co prawda do podbiegu pod Kopiec Kościuszki przez 1,5 km, ale zawsze coś. Przemiła 7ka w tempie 6:16/km, zobaczymy jakie będą postępy na tej trasie.
Zrzutka z endo:
Tylko czemu to takie małe? ;) |
Inne:
* ścianka x 2 (poniedziałek i piątek)
* ćwiczenia Ewy Ch. x 3 (poniedziałek, wtorek, sobota)
* rowerem w sumie 58,5 km
Grunt to regularność, wtedy idzie jakoś do przodu :) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńczekam na wpis kulinarny, świetny pomysł! :))
OdpowiedzUsuń