Czas powrócić do grona biegowych (i nie tylko blogerów). W zeszłym roku pisałam na Połówce o przygotowaniach do Półmaratonu Warszawskiego 2011. Przygotowałam się jako tako, przebiegłam. W roku kolejnym również. Ale gdzieś w międzyczasie - muszę to powiedzieć - bieganie trochę mnie znudziło. Były wzloty, upadki, życiówki i anty-życiówki, a stanów o włos od przetrenowania nie zliczę. Dzisiaj mam już trochę inne podejście do sportu. Już nie "tylko bieganie!". Od stycznia się wspinam. Zaczynałam od sekcji na sztucznej ścianie (takiej bardziej boulderowej) a ostatnio pokochałam linę i dolinki podkrakowskie. A w zasadzie jedną - Kobylańską, bo tylko ją udało mi się w miarę poznać. Będkowska czeka w kolejce. Trochę chodzę po górach - w zeszłe wakacje pokochałam Wysokie Tatry, w tym roku wracam na Słowację pod koniec sierpnia. Bieszczady w tym roku były przed chwilką. Najnowszą zajawką jest rower - w zasadzie od zawsze lubiłam jeździć od czasu do czasu, ale ostatnio staram się to robić regularnie. I polubiłam zdecydowanie leśny off road.
Tylko to moje bieganie trochę cierpi. Przez te rozjazdy udaje się wyjść jakoś tak raz w tygodniu... Ale mam nadzieję, że ogół aktywności wystarczy, aby w dobrym humorze pobiec w Biegu Powstania Warszawskiego. Wygrałam pakiet w facebook'owym konkursie i oczywiście zamierzam wystartować, z Lublina to tylko 2,5h drogi. Tyle słyszałam o tym biegu pozytywnych opinii, że wcale się nie waham. Pewnie wielu bloggerów biegowych biegnie, prawda?:)
Na koniec mała zajawka wakacji dotychczasowych. Postaram się w kolejnych postach porozwijać nieco wątków.
No kurcze, a ja nigdy nie byłam w Kobylańskiej, a w Będkowskiej tylko raz przez chwilę. Ciągnie mnie tam bo podobno są super drogi, tylko oczywiście z Wawy ode mnie bliżej na Jurę Północną. Ale przybędę kiedyś! A co do Biegu Powstania to faktycznie jest niezapomniany - powodzenia i do zobaczenia w tłumie - ja też startuję :)
OdpowiedzUsuń